Pewnego dnia pięknego
Na zielonej łące
Dawała mała żabka
Jak co dzień piękny koncert
Na zielonej łące
Dawała mała żabka
Jak co dzień piękny koncert
I słychać było wszędzie
Jej głośne rechoty
A słuchać tego bocian
Wcale nie miał ochoty
Jej głośne rechoty
A słuchać tego bocian
Wcale nie miał ochoty
I wyszedł na tę łąkę
I zaczął żabę wołać
A że nikt nie odpowiadał
Rozejrzał się dookoła
I zaczął żabę wołać
A że nikt nie odpowiadał
Rozejrzał się dookoła
I wzrokiem swoim sokolim
Ujrzał gdzieś w trawie żabkę
Podszedł do niej cichutko
Bo wielką miał na nią chrapkę
Ujrzał gdzieś w trawie żabkę
Podszedł do niej cichutko
Bo wielką miał na nią chrapkę
I już swój dziób otwiera
Już ją ma ją prawie gryźć
Kiedy w bocianiej główce
Powstaje taka myśl
Już ją ma ją prawie gryźć
Kiedy w bocianiej główce
Powstaje taka myśl
„A czemu tak naprawdę bociany jedzą żaby
Czemu nie jedzą marchewek, bananów, czekolady
A może czas to zmienić
I tak właśnie zrobię
I od dziś zmianę diety zafunduję sobie”
Czemu nie jedzą marchewek, bananów, czekolady
A może czas to zmienić
I tak właśnie zrobię
I od dziś zmianę diety zafunduję sobie”
Jak mówił tak też zrobił
I żabek już nie jadał
Co dziwne, to on nawet
Z wagi aż tak nie spadał
I żabek już nie jadał
Co dziwne, to on nawet
Z wagi aż tak nie spadał
Dziś rano się obudził
I poszedł tam na łąkę
By znów tę żabkę spotkać
Co tak dawała koncert
I poszedł tam na łąkę
By znów tę żabkę spotkać
Co tak dawała koncert
Podkrada się cichutko
By żabki tej nie spłoszyć
I rzecze do niej cicho
Patrząc jej prosto w oczy
By żabki tej nie spłoszyć
I rzecze do niej cicho
Patrząc jej prosto w oczy
„Mimo, żeś Ty od wieków
Na obiad podawana
To myślę że od dzisiaj
Nastąpi wielka zmiana
Ja chcę się zaprzyjaźnić
Chcę z Tobą razem biegać
Czy my możemy razem
Ja bocian – Twój kolega
Przemierzać te łąki
I kąpać się w stawie
Czy my możemy razem
Oddać się zabawie?”
Na obiad podawana
To myślę że od dzisiaj
Nastąpi wielka zmiana
Ja chcę się zaprzyjaźnić
Chcę z Tobą razem biegać
Czy my możemy razem
Ja bocian – Twój kolega
Przemierzać te łąki
I kąpać się w stawie
Czy my możemy razem
Oddać się zabawie?”
Żaba jak wryta stanęła
I rzecze do bociana
„A skądże miły panie
U Ciebie taka zmiana?
Odkąd ja pamiętam
A żyję już lat trochę
To bocian nigdy nie jadł
Ani kapusty z grochem
Ani nie jadł truskawek
Ani nie pił mleka
I zawsze każda żaba
Z popłochem wręcz ucieka
Skąd więc nagle ten pomysł
Bocianie mój Ty drogi
Żeby na inne żarełko
Zamienić żabie nogi?
Czyżby przez wieki
Nasza skóra żabia
Tak twarda się zrobiła
Że brzuch Twój nie wyrabia?”
I rzecze do bociana
„A skądże miły panie
U Ciebie taka zmiana?
Odkąd ja pamiętam
A żyję już lat trochę
To bocian nigdy nie jadł
Ani kapusty z grochem
Ani nie jadł truskawek
Ani nie pił mleka
I zawsze każda żaba
Z popłochem wręcz ucieka
Skąd więc nagle ten pomysł
Bocianie mój Ty drogi
Żeby na inne żarełko
Zamienić żabie nogi?
Czyżby przez wieki
Nasza skóra żabia
Tak twarda się zrobiła
Że brzuch Twój nie wyrabia?”
I zastygł bocian na chwilę
Zostając w bezruchu
Rozprostował skrzydła
Podrapał się po brzuchu
Westchnął i w końcu mówi:
„Masz żabo rację”
I nie kończąc zdania
Zjadł żabę na kolację
Zostając w bezruchu
Rozprostował skrzydła
Podrapał się po brzuchu
Westchnął i w końcu mówi:
„Masz żabo rację”
I nie kończąc zdania
Zjadł żabę na kolację
I jaki morał z tej bajeczki
Dzieciaki kochane?
Jeśli jesteś żabą
Nie dyskutuj z bocianem!
Dzieciaki kochane?
Jeśli jesteś żabą
Nie dyskutuj z bocianem!